Stary Piernik 7 - raport
V-12
(Z archiwum NSZZ XYZ)
Dokładnie 11 miesięcy przyszło czekać miłośnikom kultowego komputera Commodore 64, by ponownie uczestniczyć w kolejnej odsłonie Starego Piernika w Toruniu. Podczas siódmej edycji imprezy (odbywającej się w dniach 27-29 kwietnia 2012 r.) padły aż dwa istotne rekordy: frekwencji oraz liczby prac dostarczonej na konkursy. Ale może o tym za chwilę. :)
Tegoroczną podróż na meeting zepsuł w dużej mierze nowy rozkład PKP, w którym zabrakło porannego połączenia ze Szczecina do Poznania. Ze względów finansowych, z Datą wybraliśmy opcję przejazdu dwoma składami REGIO, by na miejsce dotrzeć w sobotę o godzinie 16:00. Miejscem naszego spotkania była tym razem wspomniana przed chwilą stolica Wielkopolski. Wycieczka krajoznawcza piętrowym wagonem upłynęła pod szyldem wspólnych dyskusji, niekoniecznie na tematy ogólnoscenowe.
Po przybyciu do Torunia i odbyciu kilkunastominutowej pieszej wędrówki do Campingu Tramp, zastaliśmy na miejscu docelowym niezwykłą ciszę i spokój. Przy jednym z domków urzędował Booker (piszący na przenośnym pececie, niestety, muzykę na C64) przy asyście Maziego (na co dzień miłośnika Atari). W oddali widoczny był zawieszony bigscreen, a wokół niego brak jakiejkolwiek żywej duszy.
W trakcie rozmowy z Mazim usłyszeliśmy ciekawą opowieść o jego wspólnej z innymi scenowcami podróży z Warszawy do Torunia. Nieprzewidywalna okazała się dla nich przesiadka w Kutnie, podczas której mieli bliskie spotkanie z SOKistami. ;)
W międzyczasie z jednego z domków wyłonił się Luke, witając mnie tradycyjnie, jak co roku. ;) Kilka chwil później udałem się z Datą do campingowego baru, gdzie znajdowała się kolejna porcja scenerów. Przed wejściem paradowała Maja, puszczając eLBANowi przed nosem bańki mydlane, a część osób wewnątrz lokalu spożywała ostatnie porcje obiadu. Były wśród nich „nowe” twarze, jak chociażby Skull, Raf i Mr Wegi. Po przywitaniu się ze wszystkimi skierowałem swoje kroki w kierunku domków w celu dalszego rozeznania w temacie. Napotkałem tam wówczas Cancerka i Agis, a po drodze także i Cobrę. Jako że Kasia wspólnie z Datą mieli skończyć pracę na konkurs, wnet poszedł w ruch Turbo Assembler (niestety na laptopie) i w ciągu kolejnych kilku godzin Radek był praktycznie odcięty od świata. ;)
Pozostali podziwiali Prince of Persia odpalone na C64, przy wykorzystaniu zielonego Neptuna z zasobów Cancerka. Nieoczekiwanie na meetingu pojawił się Kisiel, co wprawiło w zdumienie nawet moją osobę. Związane to było z faktem, iż zapowiadał on powszechnie, że do Torunia tym razem nie przybędzie. Z przyczyn osobistych nie zagrzał jednak długo miejsca i po dwóch, może trzech godzinach, zniknął z pola widzenia. A szkoda, ponieważ jego późniejsza nieobecność była mocno odczuwalna podczas kompotów.
Kilka chwil później podszedł do mnie Bimber, wręczając identyfikator tegorocznej edycji Starego Piernika pod postacią zużytej dyskietki 5’25 cala. Z tego, co pamiętam, pomysł na taką formę identów powstał już 3 lata temu, ale realizacji doczekał się dopiero w roku bieżącym. Następnie przywitałem się z Fenkiem, który podobnie jak ja i Data, przybył na meeting dopiero w sobotę. Przy okazji dostarczyłem także kilka prac na kompoty, tradycyjnie na klasycznym nośniku magnetycznym. :) Atmosfera dookoła była stosunkowo senna, nawet stacjonujący obok miłośnicy motorów odpoczywali niemalże w letargu, rozkoszując się przyjemnymi promieniami grzejącego słońca.
Z biegiem czasu nastąpiły długie przygotowania do wieczornej atrakcji meetingu. Tegoroczną niespodziankę stanowiło 0ldsk00lowe podejście do kompotów, albowiem miały być one poprowadzone z wykorzystaniem... magnetofonu! Pierwsza próba nagrania materiału na kasetę zakończyła się niepowodzeniem, albowiem rejestrowany sygnał na taśmie ulegał zniekształceniu pod wpływem interferencji ze strony kabla zasilającego od C64. Dzięki mojej interwencji i użyczeniu Black Boxa do testów, udało się znaleźć przyczynę usterki, po czym Wacek przystąpił do ponownej, żmudnej procedury nagrywania prac na kasetę. Dzięki tej oryginalnej idei, tegoroczna edycja Piernika została oficjalnie nazwana „?Load Error Edition” i jak się potem okazało, owe nazewnictwo znalazło potwierdzenie w rzeczywistości.
Po godzinie 20:00 zapłonęło ognisko i wnet rozpoczęły się długo oczekiwane kompoty (poprzedzone notabene potężną salwą sztucznych ogni, wystrzeliwanych gdzieś nieopodal). Ilość dostarczonych prac przerosła oczekiwania samych organizatorów, jednakże pozwoliło to pierwszy raz w historii Starego Piernika na wydzielenie prac do poszczególnych kategorii tematycznych, przy jednoczesnym zachowaniu anonimowości autorów.
Na pierwszy ogień poszły kompoty muzyczne. Część osób nie ukrywała swojego zaskoczenia faktem, iż poszczególne pliki wczytywane były z kasety. Niewielka przerwa między pracami nie była zbytnio uciążliwa. Przy prezentacji pierwszego utworu Wacek nie zdążył przełączyć źródła obrazu na projektorze, przez co wszyscy mogli się dowiedzieć, że autorem pracy jest Randall. Przy kolejnych zdarzały się niestety tzw. Load Errory, co mogło być związane z tym, iż do nagrywania plików wykorzystano używaną kasetę sprzed ponad 20 lat. Szczególne wrażenie na odbiorcach zrobił sampling autorstwa Wacka, a także kawałek Roody’ego o tytule „Dupa”.
Drugą w kolejności kategorią konkursową były prace na SAM/Recitera. W szrankach stanęło dwóch memberów Tropyxu: Jericho i V-12. Pierwszy z nich zaprezentował dwie prace o tytułach „Kwiatki” i „Warszawiaka”. Nie były one stricte autorskie, jednakże ich treść, cytowana w sposób specyficzny przez SAM-a, wywoływała uśmiech na twarzy wśród zebranej pod bigscreenem publiczności. Trzecią pracę mojego autorstwa należało uruchomić spod poziomu Black Boxa w celu prawidłowego wyświetlenia polskich fontów, co spowodowało przesunięcie prezentacji na sam koniec kompotów.
W następnej kolejności podziwiać można było aż 10 grafik, spośród których największy zachwyt wywołała „rycina” Bimbra. Nie zabrakło w tej kategorii fejków i tzw. „konwertów”, które chyba na dobre wpisały się w ostatnich latach w tradycję kompotów graficznych. Praca autorstwa JSLa była niestety podpisana pomimo faktu, iż dostarczyłem organizatorom jej dwie wersje, w tym również wersję nieotagowaną.
Sporo emocji wywołały dema i intra. Przekrój prac był niezwykle zróżnicowany, a połowę z nich stanowiły... fejki. Największym uznaniem cieszyła się jednak debiutancka praca grupy Sabath, czekająca aż 18 lat na publiczną prezentację. Miło było zobaczyć na Pierniku demko w starym stylu z muzyką Reyna Ouwehanda. Niewielkie zamieszanie spowodowała także praca Daty i Cobry, składana w pośpiechu pod emulatorem. Zapewne to było powodem, iż interko uruchomiło się prawidłowo dopiero za drugim razem. Datę srogo pokarał los za niezbyt tradycyjne podejście do tematu, albowiem jego laptop spadł nieco później z dużej wysokości na drewniany podest przed jednym z domków. :)
Nieco mniejsze poruszenie, niż z pewnością zakładano, wywołała praca pt. „Francuski piesek II” pomimo faktu, iż Provee podszedł do tematu bardziej ambitnie, niż przed rokiem. :)
W kategorii Wild zaprezentowano zaledwie dwie prace: jedną z nich był slideshow zdjęć z wizerunkiem Kisiela, a drugą wykopany po 11 latach filmik spod szyldu Amorphis o tytule Booktrix, w którym młody, piękny i szczupły autor prezentuje m.in. odważny skok z wysokiego płotu na ziemię. ;)
Podczas kompotów odczuwalny był brak dwóch osób: słynnego TSLa, jak i Kisiela. Chociaż momentami było śmiesznie, to jednak brak charakterystycznego śmiechu drugiego z wymienionych skutecznie wpływał na poziom reakcji publiczności na poszczególne prace konkursowe.
Po krótkiej przerwie technicznej publiczność obejrzała trzy prace pozakonkursowe. Były to: crack programu edukacyjnego, wydanego pod szyldem Wacek Software oraz preview gry Szczerbiec autorstwa Skulla (znanej wcześniej pod postacią anglojęzycznej wersji o tytule Jagged Sword).
Zanim jednak ogłoszono rezultaty kompotów, odbyła się prezentacja pracy mojego autorstwa w kategorii SAM/Reciter o tytule „Radio Kosa FM”. Była to swoistego rodzaju parodia radia, z nastawieniem na prezentację szlagierowych przebojów muzycznych, w tym hitu zeszłorocznej edycji Piernika. Jako jedyna ze wszystkich prac, została zaprezentowana z prawdziwego nośnika (pomijając kilka zaków odpalanych z kasety), jak i zarówno bez udziału 1541 Ultimate (Black Box 8 z Atraxu rulez), a także jako jedyna w tej kategorii wykorzystywała komputerową mowę (a w zasadzie śpiew) z wykorzystaniem fonemów. Pomimo ciepłego przyjęcia ze strony publiczności, część osób nawet nie zagłosowała (wg informacji podanej przez jednego z organizatorów) na moją pracę, co było z pewnością związane z faktem, iż została ona zaprezentowana pod sam koniec kompotów. Przełożyło się to na wyniki w kategorii SAM/Reciter, w efekcie czego zwycięzcą okazał się Jericho. Uruchomienie mojej pracy odbyło się także dzięki wsparciu Cancerka, który użyczył na kilka minut swojej stacji dysków (za co oczywiście składam mu serdeczne podziękowania. :)
Ostatnią scenową produkcją, zaprezentowaną na bigscreenie, była kolekcja muzyczna Conrada na 2 SID-y. Pomimo starań Bookera, związanych z uruchomieniem specjalnej karty stereo w C64, dźwięk ostatecznie popłynął z emulatora.
Na deser zorganizowano „na szybkiego” autodiss compo. Przeważały w nim „legitymacyjne” zdjęcia, dorzucane pod wpływem emocji na ostatnią chwilę. Nie wyłoniono jednak zwycięzcy w tej kategorii.
Ogłoszenie wyników nastąpiło stosunkowo szybko. Nagrody stanowiły oryginalne kasety z grami, jak i nieużywane nigdy wcześniej, ponad 20-letnie kasety, produkowane przez Waldemara Czajkowskiego (dostosowane tematycznie do kategorii konkursowych). Największym zwycięzcą okazał się Roody, zgarniając dwa pierwsze miejsca: za muzykę i demo. Dwie nagrody otrzymał także Bimber – triumfator kategorii graficznej. Oprócz kaset, zgarnął także oryginalną torbę firmy Commodore (ufundowaną przez Grabbę) za uzyskanie najwyższej średniej punktów podczas głosowania. Na koniec, dzięki inicjatywie Kenji’ego, wszyscy uczestnicy meetingu otrzymali pamiątkowego pen drive’a z nadrukiem loga Starego Piernika 7.
Kiedy emocje opadły, część osób postanowiła przenieść się w okolice ogniska, a pozostali mogli obejrzeć na dużym ekranie zawartość podwójnej płyty DVD Arise #10. Ostatnim wydarzeniem wartym odnotowania była nieoczekiwana kontuzja nogi Kordiaukisa, który być może pod wpływem inspiracji Booktrixa, wykonał skok przez płot, co okazało się dla niego destrukcyjne. Na szczęście noga nie została złamana, ale uraz był na tyle poważny, że uniemożliwiał prawidłowe stąpanie po ziemi.
Zmęczony intensywnym dniem, oddałem się w objęcia Morfeusza około trzeciej nad ranem. Po kilku godzinach wątpliwego snu (zakłócanego przez pana G. ;) zbudziła mnie Cobra, by poprosić o wsparcie dla naszego skoczka. Oczywiście bez chwili wahania zwlekłem się z łóżka i pomogłem Kordiaukisowi dojść do toalety. Późniejsza wizyta w szpitalu (zorganizowana dzięki wsparciu Black Lighta i Grabby) przyniosła stosunkowo korzystne dla niego informacje (brak złamania, zerwanie torebki stawowej), a na pocieszenie bohater otrzymał w prezencie pamiątkowy model milicyjnego Fiata 125p z nadrukiem loga tegorocznej edycji Starego Piernika.
Niedzielny poranek upłynął pod znakiem ostatnich dyskusji, pakowania sprzętu, jak i sprzątania. W południe z Datą pożegnaliśmy się z pozostałymi i udaliśmy w podróż powrotną do domu. Tak minął nasz pobyt w Toruniu, może nieco krótki, ale pełen wrażeń i dobrej zabawy. :)
V-12/Tropyx
Szczecin, 15.05.2012 r.
W raporcie wykorzystano zdjęcia autorstwa V-12 i Cobry. Więcej zdjęć można obejrzeć na stronie River's Edge.